Trener przyjeżdża
hoć lekko nie było. Trener przyjeżdżał po mnie o 5.30 rano, jechaliśmy do hali w Lubinie. Jak nie pTata chciał mnie zapisać do szkółki, ale nabór robili dopiero od 10. roku życia. Ośmiolatków brali tylko do tenisa. Trafiłem do trenera Ryszarda Korzeniowskiego i... jakoś poleciało. Spodobało mi się, crzyjeżdżał, to sam jechałem
Wszyscy byliśmy tacy energetyczni, nie siedzieliśmy na kanapie przed telewizorem. Tata mówił, że nie mam charakteru do piłki. Ale postawiłem się i raz pojechałem z juniorami Zagłębia na obóz. Wróciłem posiniaczony, ale dałem radę. Niezły byłem w piłkę.